Książka prezentuje tradycyjne zwyczaje i obrzędy rodzinne, towarzyskie, sąsiedzkie i gospodarskie, które towarzyszyły ludziom od najdawniejszych czasów. Regulowały życie rodzinne i społeczne: wprowadzały w nie ład i harmonię. Obyczaje były odbiciem przyjętych zasad, norm a nawet pewnych sankcji prawnych wynikających z niepisanego prawa zwyczajowego. Atrakcyjna forma publikacji sprawia, że z przyjemnością odkrywa się polską tradycję i historię.
Kontynuacja publikacji Polskie obrzędy i zwyczaje. Doroczne wydanej w serii „Ocalić od zapomnienia” – autorka Dr Barbara Ogrodowska, wybitny etnograf, z ogromną pasją i wiedzą zdobytą m.in. dzięki wieloletnim badaniom, przedstawia barwny, ciekawy i mądry świat polskich obyczajów, podania, legendy, przysłowia i anegdoty towarzyszące opisanym tradycjom są bogato ilustrowane rycinami, fotografiami archiwalnymi, starymi pocztówkami i reprodukcjami.
Naturalnym etapem ludzkiej egzystencji jest starość, zapowiadająca nieuchronny schyłek i kres życia. Stan ten przyjmowano z rezygnacją i poddaniem. Na pewno także z lękiem i smutkiem, ale również z pełną świadomością, że jest to oczywisty porządek rzeczy i wszelkiego istnienia, że taka jest kolej ludzkiego losu i życia, które ma swój początek, czas rozkwitu i największej, dojrzałej aktywności, i wreszcie swój koniec.
Starość, związana z nią niemoc i choroba, często obłożna, stopniowo odsuwa ludzi i eliminuje ich z dotychczasowego życia. W przeszłości jednak starzy ludzie aż do końca swoich dni egzystowali w domu i rodzinie. Obyczaj nakazywał bowiem, aby rodzicom czy krewnym, z którymi żyło się pod jednym dachem, gdy zabraknie im sił i zdrowia, zapewnić utrzymanie i opiekę aż do śmierci i aby ich szanować, a księża i katacheci stale przypominali wiernym o czwartym przykazaniu i czci należnej podeszłemu wiekowi i siwym włosom.
Przykazanie to bywało na ogół respektowane, zwłaszcza wśród inteligencji i ludzi zamożnych. Licznych tego przykładów dostarczała literatura. Przypomnijmy np. „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej. Ile cierpliwości, starań, szacunku i serca okazywali swym sędziwym, chorym i niedołężnym krewnym (teściowej, matce, cierpiącemu na manię prześladowczą wujowi-rezydentowi) Barbara i Bogumił Niechcicowie i nie uważali tego wcale za szczególne poświęcenie, ale za swoją zwykłą i oczywistą powinność.
Także na wsi, w rodzinach chłopskich od staruszków nie wymagano już cięższej pracy, dawano im tylko mało uciążliwe zajęcia domowe, które mogli i chcieli wykonywać (kołysanie dzieci, obieranie warzyw itp.).
Śmierć jest zawsze wstrząsem. Sprawia ból. Wywołuje dotkliwe i trudne do zniesienia poczucie straty i pustki. Śmierć – nieodwracalna i ostateczna – wzbudza grozę. Ale w przeszłości, zwłaszcza na wsi (zarówno w chatach, jak i na dworach) i w małych lokalnych społecznościach, była wydarzeniem i przeżyciem, które – jak pisze M. Wańkowicz – miało swój pełny i głęboki ton. Miało majestat, splendor i swoje celebracje – długi, skomplikowany, pełen wyrazu rytuał, należny samemu zmarłemu i jego bliskim.
Śmierć konsolidowała w żalu, powadze i swych smutnych, przejmujących obrzędach, zarówno rodzinę, jak i bliskich oraz dalszych sąsiadów i znajomych, a więc szerokie kręgi społeczne. Obligowała do szczególnych zachowań, do okazania smutku, wielkiej powagi, współczucia, szacunku, a także pomocy i wsparcia moralnego, a często także rzeczowego, dotkniętej nieszczęściem rodziny.
Była to zatem śmierć oswojona – wydarzenie wielkiej wagi, do którego całe ludzkie życie zmierzało. Zamknięciem i w pewnym sensie zwieńczeniem życia miała być właśnie godna śmierć.
Książka dostępna w sklepach i na stronie Empik.